22 lipca 2008

Kolejny konwent - Avangarda 2008

Pomimo wielu przykrych wspomnień z Avangardy 2005 (pierwszej edycji konwentu) Xaric, koordynator Avangardy 2008 przekonał mnie do tego, że warto wpaść na tegoroczną edycję. Przekonał mnie nawet na tyle skutecznie, że nie tylko byłem, ale nosiłem na piersi dumnie (???) identyfikator z napisem "Twórca programu".

Edycja 2005 miała wiele błędów. W skrócie - orgowie całkowicie nie panowali nad tym co się dzieje. Reszta jest milczeniem.
Edycja 2008 odbyła się w nowym budynku. Oczywiście nadal była to szkoła, ale tak wielka, że spokojnie wszyscy się pomieścili i nawet sporo wolnego miejsca jeszcze zostało. Z oczywistych względów nie będę mógł ocenić sal sypialnych na Avangardzie czy jakości pryszniców... Bo nie nocowałem na miejscu. Spałem w swoim własnym łóżeczku, w domu.

Plusy:
  • Ciekawy program. Sporo punktów programu, nieźli prelegenci poruszali ciekawe tematy. Mam jednak jedno zastrzeżenie co do programu - ale o tym wspomnę w minusach.
  • Sprawna akredytacja. Jednak użycie komputerów przyspiesza sprawę. Dobrze to było pomyślane... Choć może ja oceniam to z innego punktu widzenia. Jako prelegent byłem już w systemie i nie trzeba było wprowadzać moich danych.
  • Fajne sklepiki na terenie. Fanatyk.pl i dobrze wyposażony sklep Bard. Do Barda mam jedno zastrzeżenie... Nie lubię jak wciska mi się ciemnotę... Niby na konwencie było 10 procent zniżki... Tylko co z tego, jak chyba specjalnie na konwent podniesiono ceny produktów. I tak, po 10 procentowej zniżce, kosztowały właśnie tyle ile powinny. Nie może być, żeby Imperial Pack do Pocketmodel TCG kosztował ponad 50 złotych, podczas gdy z tego co pamiętam kosztować powinien około 45. I gdzie jest ta zniżka? Zaznaczam, że sklep mi się podobał - jego wyposażenie robiło niezłe wrażenie. Nie wiem jakie Bard ma ceny normalnie, ale chyba ta kartka "cena konwentowa -10%" była lekką ściemą...
  • Fajna szkoła. Durza i z łatwym dojazdem do Paradoxu - knajpy konwentowej.
  • Oznakowani i pomocni orgowie. Bez problemu było wiadomo kogo zapytać.
  • Wystarczająco wiele sprzętu - nie zabrakło rzutników - wszędzie gdzie był potrzebny - był.
  • Plusem był dostep do WiFi i internetu. Szkoda, że nie w całej szkole, ale nie można mieć wszystkiego. Jak dla mnie bardzo dobre posunięcie ze strony orgów.
Minusy:
  • Wracając do programu - było tego za wiele. Ja rozumiem dobre chęci orgów, ale nie mozna przegiąć w żadną stronę. Tyle sal z atrakcjami (5 sal + turnieje + LARPy + Games Room+ atrakcje na boisku). To zdecydowane przegięcie. Sprawiło to, że na wielu punktach programu było kilku zaledwie słuchaczy. To minus... Może by jakoś ograniczyć liczbę atrakcji?
  • Brakowało gżdaczy. To są drobiagi, ale widoczne i denerwujące, kiedy na przykład nie możesz znaleźć czlowieka mającego klucz do sali, bo sala w której ma się odbyć Twój punkt programu jest zmaknięta.
  • Nienajlepiej rozwiązana kwestia nagród. Jestem całym sercem za sklepikiem z nagrodami (ludzie w konkursach wygrywają walutę konwentową, którą wymieniają na nagrody - takie, jakie chcą), ale na Avangardzie było to nienajlepiej rozegrane. Urządzanie jakiś licytacji w sklepiku to pomyłka. Ja chcę wejść spokojnie i wymienić kupony na nagrody, a nie pchać się w jakimś rozentuzjazmowanym (do tego spoconym) tłumie... Ble.
  • W niedzielę jakoś już się trochę program rozjeżdżał, ale to mankament prawie wszystkich konwentów... Zatem przymykam na to oko. (Zwłaszcza, że na "moich" konwentach wcale nie bywało pod tym względem lepiej :))
Podsumowując. Na nastepną Avangardę się wybiorę. Bo ani daleko jechać nie muszę (i ponosić kosztów dojazdu) i w niewygodnej, wspólnej sali spać. Niemniej pewne małe błędy przysłoniły niewatpliwe zalety imprezy. Avangarda 2008 była konwentem dobrym, ale do miana naprawdę dobrego zabrakło kilku drobiazgów. Oczywiście od czasów 2005 roku orgowie przebyli całe lata świetlne. W dobrym kierunku. Zatem do zobaczenia na następnej imprezie... A pewnie i wczesniej, w Paradoxie.

09 lipca 2008

Konwenty, konwenty

Z braku tematów - brak postów. No ale o kilku rzeczach napisać trzeba...

Otóż dwa ostatnie weekendy z rzędu konwentowałem się. I właśnie, w takim telegraficznym skrócie chciałbym opisać pozytywy i negatywy każdej z imprez. Zacznę od pierwszej chronologicznie imprezy - Dni Fantastyki we Wrocławiu.

Plusy:
- Świetna organizacja. Rejestracja poszła sprawnie, i gładko. Miejsce też świetne - zamek. Co prawda w remoncie, więc fasada zasłonięta była rusztowaniami, niemniej - był to miła odmiana po szkolnych konwentach. Plusem był grill i piwo w miejscu konwentu - można było za niewielkie pieniądze zjeść karkówkę i napić się piwa - po prostu było miejsce, żeby pogadać...
- Szkoła noclegowa. Była spora i czysta. Jedyna wada, to fakt, że jednak leżała w pewnym oddaleniu od terenu imprezy. Niemniej - plus. Oczywiście ja bym sobe ponażekał na wspólne sale, ale to już chyba zbytnie czepialstwo z mojej strony.
- Koncert muzyki filmowej. Orkiestra zagrała rewelacyjnie. To co, że się kilkukrotnie pomylili (w orkiestrze młodzieżowej widać, kiedy się pomyli :)) to i tak dla samego koncertu warto było pojechać na Dni Fantastyki.

Minusy:
- Program. Program Dni fantastyki był absolutną klęską. Wyglądał na układany na trzy dni przed konwentem (mam tutaj na myśli całość - nie tylko część SW). Tematy prelekcji niezachęcające.
- Złe przygotowanie prelegentów. Zmusiłem się (dosłownie!), żeby wysiedzieć na kilku prelekcjach, ale były one prowadzone w tak zły sposób, że lepiej wyrzucić je z pamięci. Mruczący, sepleniący i nieprzygotowani merytorycznie prelegenci. Masakra.
- Książeczka z programem. No właśnie... Dostałem przy wejściu książeczkę - zupełnie niepotrzebną, bo rozkład programowy był na skserowanej kartce, która natychmiast się gdzieś zgubiła. Na diabła mi książeczka, jak i tak program mam osobno, na luźnym świstku. Taka kartka potęguje dodatkowo wrażenie, że program był robiony na 3 dni wcześniej, kiedy już książeczka była wydrukowana.

Podsumowanie:
Cieszę się, że pojechałem, bo spotkałem wiele osób które wcześniej znałem tylko z netu, a wielu innych - nie widziałem od lat. Jednakowoż następnym razem dwa razy zastanowię się, czy wybrać się na ten konwent, bo ja jeżdżę na konwenty z dwóch powodów: dla ludzi i dla programu. Kiedy jedno szwankuje zaczynają dochodzić do głosu inne przyczyny: odległość, koszty, komfort...
Dzięki wszystkim fantastycznym ludkom z Wrocławia, to nie był zmarnowany czas.

19 czerwca 2008

Skąd Imperium bierze szturmowców

Przed chwilą przeglądałem serwis GIZMODO poszukując zupełnie innych, nie starwarsowych informacji, a trafiłem na filmik o tym... jak powstają legiony szturmowców. Nie mówimy tu o klonowaniu, ale o fabryce... LEGO! Zobaczcie sami tutaj.

24 kwietnia 2008

Nauka w Gwiezdnych wojnach

Wiele sporów pomiędzy fanami Star Treka, a Star Wars dotyczy "naukowości" obu tych serii. ST czerpie z naszej ziemskiej historii i wysnuwane własne teorie stara się jakoś (czasem lepiej, czasem gorzej) umotywować, SW natomiast - dzieje się w "odległej galaktyce, dawno temu" i kropka.

Okazuje się jednak, że Gwiezdne wojny całkiem wyraźnie inspirują naukę. Bastion3557 podesłał filmik, do którego link jest poniżej:

http://nt.interia.pl/[...]/star-wars-a-nauka,2492982

Niestety nie jest to YouTube, czy inny podobny serwis, więc nie mogę wkleić filmiku bezpośrednio do bloga. Pytanie tylko, kiedy w Polsce będą podobne wystawy? Może ktoś zainteresuje się tym pomysłem... Napiszcie co myślicie! Komentarze są do Waszej dyspozycji.

11 kwietnia 2008

Stary i nowy fandom

Kontynuując temat geekostwa i nerdostwa w świecie fanów Star Wars chciałbym dzisiejszym postem nawiązać do wpisu z bloga "Szamanie Mamrotanie", który jak sama nazwa wskazuje, należy do Szamana, znanego m.in. z koordynowania warszawskich Polconów.

Wspomniany wyżej post na blogu Szamana (znajduje się pod tym adresem) stara się wykazać, że podział na tak zwany młody i stary fandom nie istnieje, albo przynajmniej nie powinien istnieć. Podsumowując artykuł Witka można powiedzieć:
  • Fandom to jedna subkultura mająca swój język i swoje zachowania. Z tego powodu jest jeden fandom.
  • Starsi wiekowo chętnie wchodzą w dialog (różnie pojęty) z młodszymi, służąc radą i wsparciem.
  • Podział na "stary i nowy" fandom został stworzony przez dopiero wchodzących w świat fandomowy, aby jakoś w ten sposób złagodzić owo wejście.
  • Podział jest tak samo sztuczny jak podział oglądacze kontra czytacze czy planszówkowcy kontra karciankowcy.
  • Według badań wykonanych na Polconie w Lublinie system wartości fanów jest podobny, niezależnie od wieku.
Generalnie, z wieloma punktami mogę się zgodzić. Mają one bowiem zastosowanie także i do cząstki fandomu fantastycznego jaką jest specyficzy fandom Star Wars. Niemniej jednak - o ile sam głoszę tezę, że jest jeden fandom, tak podział na "młodych" i "starych" istnieje. Zawiera sie on bowiem w owym jednym fandomie (tak samo, jak wśród samochodów mamy samochody czerwone i niebieskie). Szaman wskazuje na fakt destruktywności tego podziału. Ja twierdzę, że podział ten wcale, w swym założeniu, nie jest niszczący. Niezgadzając się z Witkiem, nie chcę stwarzać podziałów, czy kreować na siłę dwóch antagonistycznych grup. (Gdzie fan A jest w "młodym" a fan B w "starym"), ale po prostu stwierdzam fakt dodatkowej warstwowości wewnętrznej.

Doskonale widać to było wtedy, kiedy pojechałem na spotkanie do fanów w Krakowie (post jest tutaj na iFandom). Tam mogłem zaobserwować grupę znajomych, którzy dyskutują o Star Wars, a nawet oglądają zrobione przez siebie rękojeści mieczy powstałe z rurek od odkurzaczy. Ja nie pamiętam kiedy ostatni raz dyskutowałem z kimś na temat jakiejś książki SW, a czuję się tak samo fanem jak "młodzi krakowianie". Czy zatem należę do starego fandomu? Nie mnie to oceniać, zauważam jednak różnicę w zachowaniu Krakowian na swoim (o ile się nie mylę) 4 spotkaniu, a Warszawiaków na 95.

Podział na "starych" i "nowych" można rozpatrzywać także ze względów towarzyskich. Zgrana ekipa, która już niejedną beczkę soli zjadła i na niejednym konwencie na podłodze spała, trzyma się razem właśnie przez mnogość łączących ją przeszłych zdarzeń. Dlatego grupa ta wydaje się hermetyczna i trudnodostępna. Pisząc "trudnodostępna" nie mam na myśli oczywiście jakiejś elitarności, ale pewną hermetyczność (młody widzi fanów star wars, którzy gadają o filmie w kinie na którym ostatnio razem byli, a film nie ma nic wspólnego z SW).

Zatem podział o którym pisze Szaman nie pochodzi od konfliktów ani ich nie tworzy. Ba! nawet nie aspiruje do tego, chyba, że ktoś tego bardzo chce. Jest elementem tej grupy i działa na jej korzyść ("młodzi" inspirują "starych", a "starzy" stopują czasem zbyt wielki entuzjazm "młodych").

A jak jest Waszym zdaniem? Jest stary i młody fandom Star Wars? Co jest wyznacznikiem należenia do jednego bądź drugiego? Komentarze są dla Was!